piątek, 4 października"Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!" Mk 15, 16b
Shadow

Jezus uzdrawia dziś

Przed swym Wniebowstąpieniem Jezus dał swoim uczniom “ostatni nakaz”:

“I rzekł do nich: <<Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy będzie potępiony. Te zaś znaki towarzyszyć będą tym, którzy uwierzą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, a ci odzyskają zdrowie>>”. Mk 16, 15-18

Na Dolnym Śląsku, podczas naszego pobytu w ruinach średniowiecznego zamku, zaczęliśmy z przyjaciółmi i wszystkimi, którzy chcieli do nas dołączyć z pobliskich parafii, wspólnotową modlitwę, spotykając się raz w tygodniu. Agnieszka była samotną mamą i razem z córką przychodziła na spotkania.

Kiedyś załamana opowiedziała, że lekarze stwierdzili u niej nowotwór złośliwy. Agnieszka w ogóle nie wiedziałaby o chorobie, gdyby nie wypadek. Wybrała się na cmentarz na groby bliskich i sprzątając wokół grobu, podniosła raptownie głowę i uderzyła się o duży krzyż, przygryzając boleśnie język. Język trzeba było zszywać na pogotowiu, a na końcu języka był guz. Aga była załamana. Pojechała do szpitala do Poznania, a tam zakwalifikowano jej przypadek do sekcji „d” – tych, którym nie pozostało zbyt wiele życia.

Pojechaliśmy z żoną i dziećmi do Poznania z podręcznikami o. Józefa Kozłowskiego SJ, do Seminarium Odnowy Życia w Duchu Świętym. Podręczniki zawierały wiele świadectw uzdrowień, których dokonywał Bóg podczas Mszy z dłuższą modlitwą o uzdrowienie w kościele oo. Jezuitów w Łodzi. Poleciłem Agnieszce przeczytać wszystko. Powiedziała, że postara się jedną, może dwie przeczytać. Opowiedziałem jej jak Jezus przyszedł do mnie w Niedzielę Miłosierdzia Bożego i że żyje, uzdrawia i nie ma choroby której by nie wyleczył.

Spotkaliśmy się na zamku, gdy Agnieszka wróciła na przepustkę ze szpitala. Położyliśmy wszyscy na nią ręce i modliliśmy się jak każdy potrafił. Była też modlitwa w językach. W pewnym momencie zaczęliśmy dziękować za jej uzdrowienie i Uwielbiać Jezusa w jej życiu i zdrowiu.

Aga wróciła do szpitala i tam ku zaskoczeniu wszystkich, lekarze nie znaleźli żadnej komórki rakowej w jej ciele. Chwała i dzięki Jezusowi. Alleluja.


Dostaliśmy kiedyś informację, że w tym momencie ratownicy medyczni wiozą do szpitala Mariusza, który ma zawał i jego stan jest groźny. Rozpoczęliśmy modlitwę natychmiast. Poprosiliśmy Ducha Świętego aby sprawił, że nasze ręce, które wyciągamy nad nieobecnym Mariuszem, Mocą Bożą były położone na nim i modliliśmy się dziękując za jego życie, wrażliwość i obdarowanie, W Imię Jezusa rozkazywaliśmy chorobie by ustąpiła, a sercu by wróciło do zdrowia. Mariusz zadzwonił, że badania w szpitalu nie wykazały żadnego stanu chorobowego i że prawdopodobnie to on się tak tylko jakoś wystraszył. (lekarz w karetce stwierdził zawał, a Jezus uzdrowił Mariusza zanim dojechali do szpitala). Dzięki Jezu, Chwała Tobie Królu Wieków. „Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego” Łk 1, 37


Gdy chwyciłem na zamku jakiś ciężar doświadczyłem kontuzji w kręgosłupie, w odcinku krzyżowym. Dolegliwości i ból były tak silne, że codziennie po obudzeniu rano, tarzałem się po ziemi zanim środki przeciwbólowe pozwoliły mi wstać z podłogi. Pewnego dnia zebraliśmy się u naszych przyjaciół w domu i modliliśmy się o poznanie woli Bożej dla naszej rodziny. Zaczęliśmy od modlitwy uwielbienia, aby nasz wzrok, nasze serca całkowicie zwróciły się do Jezusa i żebyśmy już nie myśleli o naszych sprawach.

W pewnym momencie, gdy uwielbialiśmy Pana, poczułem jakby mnie ktoś popchnął w krzyżu (kucaliśmy na podłodze). Spostrzegłem jakbym cały się trochę przesunął na podłodze, do przodu, lecz nie zwróciłem na to większej uwagi, za mną nikogo nie było. W pokoju na poddaszu byliśmy tylko z żoną i dwojgiem naszych przyjaciół – małżeństwem, które zaopiekowało się nami na Dolnym Śląsku.
Rozeznaliśmy wolę Pana Jezusa, że zostajemy na miejscu i odrzuciliśmy myśli o powrocie do Łodzi.  Wróciliśmy z żoną i dziećmi na zamek. Dopiero gdy wszyscy poszli spać, a ja zostałem z 3 częściami różańca w Nowennie Pompejańskiej, uświadomiłem sobie, że nie boli mnie krzyż, że mogę się zginać w każdą stronę (kontuzja całkowicie mi to uniemożliwiała – chodziłem cały sztywny). Zacząłem biegać i skakać po górze zamkowej, dziękując Jezusowi za cud uzdrowienia. Jezus uzdrowił mnie, gdy modliliśmy się, Uwielbiając Go i Wywyższając w pokoju na poddaszu. Dzięki Ci Panie. „Panie mój Boże, do Ciebie wołałem, a Tyś mnie uzdrowił.” Ps 30,3

Na większą Chwałę Bożą